Walijska czarna owca wśród audytorów śledczych

Data: 11 grudnia 2013 | Autor: | Brak komentarzy »

Jak wszyscy doskonale wiemy, czasami (a nawet częściej) najciemniej jest pod latarnią. Nie inaczej bywa w świecie nadużyć. I mowa tutaj nie o nadużyciu zaufania, o którym stosunkowo często na łamach Fraud IQ była mowa, ale o uwikłaniu w przestępczy proceder tych, których zadaniem jest walka z nim. Tak jak w policji mamy do czynienia z czarnymi owcami, dokładnie tak samo gatunek ten występuje wśród audytorów śledczych. Żeby nadać opisywanemu kazusowi jeszcze dodatkowego smaczku, zaprzecza on opublikowanej przed paroma tygodniami na Fraud IQ tezie, że słabsza płeć raczej stroni od nadużyć

Zacznijmy jednak od początku, jako że sama oszustka na scenę wkracza nieco później. Przypadek zaczyna się wraz z założeniem przez Walijczyka, Marka Lewisa, fundacji Welsh International School of Climbing and Mountaineering, mającej z założenia organizować górski wypoczynek dla niepełnosprawnych dzieci. Fundacja nie powstała jednak po to, aby realizować swoje statutowe cele, ale wyłącznie dla nielegalnego pozyskiwania środków z państwowego programu Gift Aid.

Gift Aid jest inicjatywą mającą zachęcić brytyjskich podatników do wspierania organizacji dobroczynnych, ponieważ do przekazanych na ich rzecz sum rząd „dopłaca” dodatkowe środki stanowiące mniej więcej 25% sumy bazowej (lub więcej w przypadku lepiej zarabiających darczyńców). Polega to na tym, że suma każdej darowizny na rzecz organizacji dobroczynnej jest przez państwo traktowana jako kwota po opodatkowaniu. Organizacja, na rzecz której dokonano takiej darowizny, może wystąpić do służby skarbowej HM Revenue & Customs o przekazanie jej dodatkowej kwoty w wysokości odpowiadającej podatkowi dochodowemu od kwoty bazowej.

Na tym mechanizmie bazował właśnie Mark Lewis, który nie zamierzał aktywnie szukać darczyńców, a jedynie kreować ich na papierze. Wybierał do tego celu zamożnych Brytyjczyków znanych z działalności charytatywnej, których dane i kwoty rzekomych darowizn wpisywał do formularzy niezbędnych do uzyskania kwoty odpowiadającej wartości podatku od nich. Wykorzystał przy tym zasadę zaufania państwa do podatników, pozwalającą na uzyskanie wsparcia bez kontroli każdego takiego wniosku (podobnie jest w Polsce z deklaracjami PIT – służby skarbowe mogą, ale nie muszą skontrolować, czy rozliczamy się z państwem rzetelnie), licząc zapewne, że prawdopodobieństwo kontroli akurat jego fundacji było minimalne.

Zasadniczo szło mu całkiem dobrze – w latach 2006-2010 złożył do HRMC deklaracje, w których twierdził, że pozyskał od darczyńców ponad 3 mln funtów. W ten sposób, dzięki funduszom w ramach Gift Aid udało mu wyłudzić od państwa niemal 890 tys. funtów.

Część ze sprzeniewierzonych środków para wydała w sposób można powiedzieć tradycyjny – na zakup luksusowych towarów i usług, w tym wyjazdów zagranicznych. Wyłudzona suma jednak była zbyt duża, aby można było ją wydawać bez wzbudzania podejrzeń.

I tutaj na scenę wkracza małżonka Marka – Elizabeth, z zawodu… audytor śledczy. Prokuratura nie potwierdziła, że to jej pomysł był podstawą przestępczego biznesu, ale uzyskała dowody, że zajmowała się ona praniem środków z niego pochodzących. W tym celu założyła m.in. 27 spółek, z czego część w rajach podatkowych, powiązanych wzajemnymi fikcyjnymi relacjami handlowo-finansowymi. Zakupiła także i wyremontowała dwa budynki, które przeznaczyła na mieszkania do wynajęcia. Na trzeci budynek para wpłaciła już zaliczkę, ale nie zdążyła sfinalizować transakcji. Pewien urzędnik HRMC wybrał do kontroli akurat wniosek Welsh International School of Climbing and Mountaineering…

Podczas procesu pani Lewis szła w zaparte, twierdząc, że nie miała pojęcia, iż przekazywane jej przez męża środki zostały wyłudzone. Wprawdzie sąd nie dał temu wiary, ale potraktował ją stosunkowo ulgowo – kara 18 miesięcy więzienia została zawieszona na dwa lata. Wydaje się, że wyrok ten jest szczególnie łagodny, biorąc pod uwagę, że nie tylko sprzeniewierzyła się ona swoim standardom zawodowym, ale dodatkowo wykorzystywała instytucję dobroczynności. Mark Lewis otrzymał z kolei wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności na okres lat 4.

Powyższy przypadek dowodzi, że statystyka może być ślepa, ale ma swoje prawa. Niezależnie od tego, jaki procent populacji uznamy za przynależący do grupy patologicznych oszustów, to siłą rzeczy muszą oni występować w praktycznie każdej grupie społecznej, zawodowej, rodzinnej itd. Tym samym powraca do nas pytanie już zadawane na łamach Fraud IQ – „Kto będzie strzegł strażników?



Skomentuj wpis

Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.