Słaba kontrola wewnętrzna Instytutu Audytorów Wewnętrznych

Data: 15 kwietnia 2013 | Autor: | Brak komentarzy »

Przed dwoma miesiącami opisywałem przypadek sprzeniewierzenia przychodów firmy doradczej Grant Thornton, traktując go z jednej strony jako praktyczny casus, a z drugiej jako podkreślenie, że czasami najciemniej jest pod latarnią. Tymczasem rzeczywistość lubi nas zaskakiwać i błyskawicznie podsunęła mi inny przypadek o podobnym charakterze, aczkolwiek tym razem ofiarą nadużycia padła instytucja chyba jeszcze bardziej symptomatyczna – Instytut Audytorów Wewnętrznych… A konkretnie jego waszyngtoński oddział.

Nie można przejść obok tego faktu obojętnie, biorąc pod uwagę, że jednym z obowiązków audytorów wewnętrznych jest zapewnienie rozsądnego stopnia pewności, że organizacja posiada odpowiednie mechanizmy kontroli wewnętrznej zapewniające ochronę przed ryzykiem oraz stratami. Najwyraźniej, podobnie jak w przypadku firmy GT, tym razem własne kontrole wewnętrzne ekspertów nie spełniały tego warunku. Porzucają ironię, jest to z pewnością cenna lekcja pokory nie tylko dla bezpośrednich ofiar tego przypadku, ale dla wszystkich, którzy w zakresie obowiązków mają ochronę bezpieczeństwa finansowego organizacji.

Nie można natomiast przejść bez jeszcze szerszego uśmiechu na ustach wobec faktu, że IIA do zbadania sprawy wynajęło… zewnętrzną firmę audytorską. Wprawdzie wiadome jest, że audytor wewnętrzny nie musi być jednocześnie specjalistą od nadużyć, ale… Myślę, że Czytelnicy zgodzą się ze mną, że ta konkretna okoliczność jest co najmniej zabawna.

Na chwilę obecną w kasie IIA Waszyngton brakuje 50 tysięcy dolarów, przy czym potwierdzone straty z tytułu sprzeniewierzenia wynoszą 30 tysięcy, zaś los pozostałych 20 jest nadal ustalany. Wszystko wskazuje na to, że sprawcą kradzieży jest były skarbnik oddziału, Robin Howard. Niestety nie podano szczegółów dotyczących scenariusza postępowania sprawcy, ograniczając się do informacji o zidentyfikowanych podejrzanych obciążeniach kosztowych oraz o prawdopodobnym przywłaszczaniu sobie czeków z opłatami członkowskimi. Howard nie wykazał się wielką finezją w ukrywaniu swojej działalności, ograniczając się do fałszowania okresowych wyciągów bankowych. Niezależnie od tego, zauważyć należy, że kontrole komisji rewizyjnej nie wykazały żadnych nieprawidłowości, z pewnością można zatem przyznać, że metoda ukrywania była w całej swojej prostocie bardzo skuteczna.

Poza wyżej wspomnianą dozą humoru, przypadek ten jest wart wspomnienia ze względu na klasyczny niemal sposób, w jaki ujawniono nadużycie. Mianowicie odkrycia „manka” dokonał następca Howarda na stanowisku skarbnika, który przejął jego funkcję w drodze obowiązkowej rotacji osoby odpowiedzialnej za finanse oddziału. Stało się to równolegle z otrzymaniem pierwszego za jego kadencji wyciągu bankowego, którego saldo w znaczący sposób różniło się od kwoty podanej w księgach oddziału. Z pewnością jest to swoisty kamyczek do ogródka tych, którzy uparcie twierdzą, że obowiązkowa rotacja na stanowiskach powoduje jedynie zamieszanie organizacyjne i spadek wydajności…

Najprzytomniej, w mojej skromnej ocenie, na całą sytuację zareagowała centrala IIA, która w oficjalnym oświadczeniu wprost przyznała, że przypadek ten jest lekcją dla niej samej, z której należy wyciągnąć odpowiednie wnioski celem usprawnienia kontroli wewnętrznej. Instytut stworzył także własną grupę zadaniową, która dokonuje obecnie przeglądu ramowych zasad kontroli wewnętrznej, zalecanych dla każdego oddziału IIA na świecie.



Skomentuj wpis

Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.