Kot Schrödingera w świecie nadużyć

Data: 22 sierpnia 2013 | Autor: | Brak komentarzy »

Nieco ponad tydzień temu Google’owskie doodle (czyli logo firmy w wyszukiwarce) przypominało o 126 rocznicy urodzin Erwina Schrödingera, jednego z twórców mechaniki kwantowej. Ten drobny gest sprawił, iż w głowie pojawił mi się łącznik między najbardziej znanym z eksperymentów tego fizyka a zjawiskiem nadużyć, w szczególności nadużyć wewnętrznych. Zaniepokojonych Czytelników od razu uspokajam, że nie będziemy zgłębiać meandrów teoretycznej fizyki kwantowej, ale raczej przeniesiemy jedno ze spostrzeżeń Schrödingera na obszar zwalczania nadużyć.

Jak zapewne wielu Czytelników wie, fizyk ten jest szczególnie znany ze swojego eksperymentu myślowego z kotem. Przypomnijmy, iż Schrödinger wyszedł z następującą koncepcją: do pudełka wkładamy:

  • pojedynczy atom promieniotwórczego pierwiastka,
  • urządzenie mierzące promieniowanie jonizujące (np. licznik Geigera), które po jego wykryciu równocześnie uwolni trujący gaz,
  • żywego kota,

a następnie pudło szczelnie zamykamy. Co dzieje się z kotem? Na zdrowy rozsądek, po upływie pewnego czasu, kot jest albo dalej w znakomitej formie, albo też nie żyje z uwagi na powstałe promieniowanie. Innymi słowy, ma on mniej więcej 50/50 szans na przeżycie, w zależności od tego czy atom będzie emitował promieniowanie. Mniej więcej tyle mówi nam wspomniany zdrowy rozsądek.

Schrödinger był jednak fizykiem kwantowym, dlatego też wnioski ze swojego eksperymentu wysnuwał na jej warunkach. A w jej myśl kot – do czasu otwarcia pudełka i sprawdzenia jego stanu – jest równocześnie żywy i martwy. Znajduje się on bowiem w tzw. superpozycji, tj. równocześnie w tych dwóch stanach. Dopiero po otwarciu pudełka stan kota zostaje zredukowany do jednego konkretnego stanu (mówiąc językiem fizyki atomowej – następuje załamanie funkcji falowej kota) i kot nadal cieszy się światem lub też spada na nas przykry obowiązek jego pochowania.

No dobrze, ale gdzie w tym wszystkim miejsce dla nadużyć? Spieszę z wyjaśnieniem. Zainspirowany schrödingerowskim doodlem, zrobiłem szybką sondę po znajomych z branży, dotyczącą ich doświadczeń najczęściej chyba słyszanego przez audytorów śledczych zdania „w naszej firmie nie ma nadużyć”. Większość z Czytelników zapewne także uśmiecha się ironicznie, czytając te słowa… Wszak wystarczy zacytować przywoływanego przeze mnie w innym tekście Jima Ratleya, prezesa ACFE, który niedawno powiedział „Jeśli organizacja posiada aktywa, to znaczy, że jest narażona na ryzyko nadużyć”. Ponieważ jednak nie mamy możliwości potwierdzenia, że rzeczywiście w każdej firmie miało miejsce / właśnie trwa / zostanie popełnione nadużycie, ograniczyłem swoją mini-sondę do przypadków firm, z którymi ja i koledzy mieliśmy do czynienia w ramach projektów śledczych dotyczących nadużyć pracowniczych. I tutaj okazało się, że – przynajmniej w badanej populacji poszkodowanych firm – nadużycia wewnętrzne zostały kotem Schrödingera…

Wyniki nie zaskoczyły. Poza nielicznymi wyjątkami w postaci firm mających do czynienia z nadużyciami na co dzień (np. bankami), praktycznie wszyscy indagowani przedstawiali ten sam obraz: zostają wezwani do przeprowadzenia audytu śledczego, a jednocześnie przedstawiciele poszkodowanej firmy nadal twierdzą, że nadużycia u nich nie występują… Bieżący przypadek to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej odbywa się ta wymiana myśli, mam do czynienia ze swoistym kotem Schrödingera – nadużycia są, ale jednocześnie ich nie ma!

Oczywiście rozumowanie to jest mocno uproszczone i w żadnym wypadku nie spełnia warunków jakiegokolwiek dowodu myślowego, ale posłużyłem się nim do ponownego zasygnalizowania wciąż niedocenianej kwestii – świadomości zagrożenia nadużyciami, zwłaszcza nadużyciami wewnętrznymi. Od wielu lat pokutuje u nas przekonanie, że takie przypadki są sporadyczne, niegroźne i jeśli się już zdarzają, to u konkurencji. Owszem, jeśli chodzi na sprawców zewnętrznych, to jacyś mogą się pojawić, ale ktoś z pracowników? W żadnym razie! Jak widać z mojej mini-sondy, taki sposób myślenia jest nieobcy także tym, którzy takich nadużyć doświadczyli – najwyraźniej sądzą oni często, że swój „limit pecha” wyczerpali na najbliższych kilka lat. Jak jest w rzeczywistości, z pewnością Czytelników Fraud IQ nie muszę przekonywać.



Skomentuj wpis

Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.