Pompowanie wyników, czyli o nieudanym zakupie HP
Data: 19 grudnia 2012 | Autor: Mikołaj Rutkowski | Brak komentarzy »
Nadchodzi koniec roku i zamykania ksiąg za rok obrachunkowy 2012, a tym samym sprzyjająca pora dla chyba najbardziej niedocenianego z typów nadużyć, czyli fałszowaniem sprawozdawczości finansowej. Wprawdzie świat co jakiś czas obiegają informacje o kolejnej gigantycznej aferze z „gotowaniem ksiąg” (ang. cooking the books), niemniej jednak nadal w powszechnym odbiorze kreatywna księgowość spychana jest niesłusznie na margines zjawiska. Wprawdzie należy przyznać, że nadużycia księgowe ujawniane są stosunkowo rzadziej niż inne rodzaje przestępstw finansowych, jednakże ich wpływ na firmę, która padła ich ofiarą, jest zazwyczaj druzgocący.
Nie inaczej jest w przypadku, który rozszedł się szerokim echem po mediach w ostatnich tygodniach, czyli o gigantycznym odpisie finansowym (8,8 miliarda dolarów), jaki zmuszony jest zrobić Hewlett Packard w następstwie ujawnienia fałszowania ksiąg rachunkowych przez zakupionego w październiku 2011 r. producenta oprogramowania Autonomy Corporation, za którego HP wyłożyło 11,1 miliarda dolarów. Informacja ta położyła się cieniem na kursie papierów HP, który oscyluje właśnie w okolicach 10-letniego minimum, jako że spółka ogłosiła ostatnio niemal 7 miliardów dolarów straty za IV kwartał (zakończony 31 października).
Szefowa HP, Meg Whtiman, twierdzi, że HP padło ofiarą przestępstwa i bezpośrednio oskarża byłe władze Autonomy o celowe zawyżenie wyników finansowych za pomocą szeregu sztuczek księgowych. Powiadomiła też, że sprawa została zgłoszona zarówno do amerykańskiej Securities & Exchange Commission, jak i brytyjskiego Serious Fraud Office z żądaniem rozpoczęcia postępowania wyjaśniającego. Oskarżenia szefowej HP spotkały się z ostrą reakcją, zarówno byłego CEO Autonomy, Michaela Lyncha, jak i jej audytora, firmy Deloitte. Lynch posunął się nawet do stwierdzenia, że to wewnętrzne gierki zarządu HP doprowadziły do upadku jego byłej spółki. Jak na razie milczy firma KPMG, wynajęta przez HP do zbadania ksiąg Autonomy przed transakcją.
Powstała w 1991 r. Autonomy, o której wcześniej mało kto spoza branży słyszał, była w momencie przejęcia największą brytyjską firmą software’ową i drugą w Europie (po niemieckim SAP-ie). Zajmowała się produkcją oprogramowania typu business intelligence, znanego zwłaszcza ze swoich możliwości w zakresie wyszukiwania danych. Doskonale zatem pasowała do ówczesnej strategii HP, które ogłosiło, że zamierza skupić się na produkcji oprogramowania kosztem sprzętu.
Szef prawników HP, John Schultz, twierdzi, iż wątpliwości co do transakcji pojawiły się już w maju tego roku, kiedy to Meg Whitman miała otrzymać od nieujawnionego z nazwiska pracownika Autonomy informację, iż jej ówczesne szefostwo celowo manipulowało danymi księgowymi, aby uzyskać jak najwyższą cenę sprzedaży spółki. Powołano wówczas specjalny zespół do zbadania sprawy i odtworzenia rzeczywistej sytuacji finansowej Autonomy.
Ujawnione informacje dowodzą, że Autonomy stosowała co najmniej dwie metody fałszowania swoich wyników:
- prezentowanie sprzedaży sprzętu jako sprzedaży oprogramowania przy jednoczesnym prezentowaniu kosztów zakupu tegoż sprzętu jako wydatków marketingowych i podobnych,
- przedwczesne jednorazowe rozpoznawanie przychodów z długoterminowych kontraktów, z których część nie została w ogóle zawarta, lecz pozostawała jedynie w sferze wstępnych uzgodnień,
Pojawiają się również informacje, iż Autonomy stosowała swoistą sprzedaż wiązaną, łącząc w pakiety swoje oprogramowanie oraz usługi przechowywania danych, przy czym większość przychodów z tych operacji prezentowała jako sprzedaż oprogramowania, podczas gdy realia były zupełnie odwrotne.
Dzięki powyższym operacjom wyniki finansowe Autonomy kreowały wrażenie, że sprzedaż produktów rośnie szybciej i jest bardziej zyskowna, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Oczywiście ten ”gwałtowny wzrost” zakończył się krótko po przejściu Autonomy do stajni HP.
Charakter sytuacji dobrze opisuje komentarz byłego szefa Autonomy, który stwierdził, iż skoro ponad 300 konsultantów doradzających przy transakcji nie dostrzegło wówczas żadnych nieprawidłowości, to oznacza, że ich tam po prostu nie było. Oczywiście wypowiedź ta jest zbyt daleko posuniętym wnioskiem, ale i tak stwarza wrażenie, jakby sprawa miała drugie dno. Warto także zauważyć, że praktyki Autonomy trwały kilka lat i nie zostały wykryte przez audytorów spółki.
Skomentuj wpis
Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.