O życiu ponad stan po raz kolejny
Data: 13 lutego 2012 | Autor: Mikołaj Rutkowski | Brak komentarzy »
Media Australii i krajów ościennych obiegła w ostatni weekend informacja o wyroku wobec byłej pracownicy australijskiego oddziału ING za największą defraudację w dziejach Australii dokonaną przez kobietę (i drugą co do wielkości w ogóle). Pani Rajina Rita Subramaniam, zatrudniona jako starszy księgowy, w ciągu 5 lat wyprowadziła z kont swojego pracodawcy kwotę o równowartości 45 milionów dolarów.
Przypadek ten jest bardzo medialny, ale nie ze względu na techniki, jakie zastosowała sprawczyni, ale na sposób, w jaki upłynniała skradzione pieniądze. Jak sama przyznała, była swoistą kleptomanką, która kradła nie z pobudek finansowych, ale z chęci bycia zauważoną, docenioną i hołubioną przez otoczenie.
W całej sprawie charakterystyczne jest to, że przez cały okres trwania procederu otoczenie pani Subramaniam było wręcz bombardowane sygnałami, że coś dzieje się nie tak. Złodziejka przeznaczała bowiem większość skradzionych pieniędzy na wydatki podkreślające jej wysoki status materialny i poziom życia, a także na cenne prezenty dla osób ze swojego otoczenia. Nikomu jednak nie wydało się podejrzane, że wszystko to jest finansowane z pensji urzędnika bankowego średniego szczebla.
Aby oddać skalę zakupów pani Subramaniam, wystarczy wymienić 8 luksusowych apartamentów o łącznej wartości przekraczającej 15 milionów dolarów, biżuterię wartą 11 milionów dolarów oraz dosłownie tysiące luksusowych drobiazgów w rodzaju piór wiecznych, bibelotów i gadżetów. Większości z zakupionych rzeczy nigdy nie używała i trzymała je w kilkudziesięciu kartonach w biurze. Lubiła także najwyraźniej wręczać kosztowne prezenty przedstawicielom firm, których była klientką – ich wartość oszacowano na niemal 1,6 miliona dolarów.
Niestety przy niezwykłej wprost dokładności w wymienianiu zakupów pani Subramaniam, media niezwykle mało miejsca poświęciły rzeczy dla mnie najistotniejszej, tj. opisowi sposoby, w jaki udało się zdefraudować tak dużą kwotę. Najwięcej informacji w tym temacie przedstawił „Sydney Morning Herald”, opatrując swoje spostrzeżenia komentarzem, że metody sprawczyni do wyrafinowanych nie należały… Biorąc pod uwagę dostępne informacje, trzeba przyznać SMH rację – wg relacji gazety pani Subramaniam dokonywała przelewów na własny rachunek, aczkolwiek założony na nazwisko panieńskie, a także bezpośrednio na rachunki luksusowych sklepów w rodzaju Chanel, Bulgari i Paspaley Pearls.
To właśnie ta ostatnia firma, nieświadomie zresztą, ujawniła cały proceder, kiedy jej przedstawiciel zadzwonił do ING z prośbą o dodatkową autoryzację otrzymanej płatności 2,5 miliona dolarów za zakupione diamenty.
Niestety nie ujawniono, w jaki sposób pani Subramaniam udało się z sukcesem przez 5 lat przeprowadzać transfery, a następnie ukrywać powstałe straty. Można jednak z pewną dozą prawdopodobieństwa założyć, że sprawczyni działała w porozumieniu ze swoim szefem, z którym – jak wykazało dochodzenie – niemal od rozpoczęcia przez nią pracy w ING łączyła ją pozasłużbowa relacja intymna. Wprawdzie rzeczniczka australijskiego ING stwierdziła, iż bank jest zadowolony z zastosowanych zabezpieczeń, ale w zaistniałej sytuacji sprawia to robienie raczej dobrej miny do złej gry.
Wprawdzie zlecone przez sąd badania psychiatryczne sprawczyni wykazały pewne ułomności – przede wszystkim dramatycznie zaniżone poczucie własnej wartości – niemniej jednak nie zostały one potraktowane przez sąd jako okoliczności łagodzące. Ostatecznie panią Subramaniam skazano na 15 lat więzienia oraz zwrot zagrabionego mienia.
Dzięki zwyczajowi kupowania i „chomikowania” praktycznie nieużywanych rzeczy, które zostały zajęte przez policję, znaczna część strat spowodowanych przez złodziejkę zostanie skompensowana. To samo odnosi się do wielu prezentów i pożyczek, jakie pani Subramaniam hojnie rozdzielała wśród swoich bliższych i dalszych znajomych. Media podają, że do tej pory nie ustalono jeszcze, jak wydane zostało ok. 2,5 miliona dolarów, w tym 1,8 miliona przetransferowane za granicę.
Cała sprawa jest niemal identyczna, jak opisywany przeze mnie na łamach Fraud IQ przypadek dyrektor finansowej koncernu Koss, która również okradała firmę i obsesyjnie kupowała nieużywane później luksusowe ubrania i inne dobra. Co prawda rozmiarem biznesu Koss nie może równać się z ING, ale relatywnie pani Subramaniam wyprzedziła swoją koleżankę po fachu, jeśli chodzi o wielkość spowodowanych strat oraz poziom stanowiska sprawcy.
Skomentuj wpis
Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.