Nowe informacje ws. konfliktu interesów w banku centralnym Szwajcarii
Data: 9 stycznia 2012 | Autor: Mikołaj Rutkowski | 1 komentarz »
Ciąg dalszy skandalu w szwajcarskim banku centralnym, który opisywałem kilka dni temu. Jak podała szwajcarska gazeta Sonntags Zeitung, whistleblower, który ujawnił szczegóły kwestionowanej transakcji, usiłował popełnić samobójstwo.
39-letni informatyk pracujący w banku Sarasin ujawnił informacje na temat transakcji żony szefa banku centralnego Szwajcarii i przekazał je Christophowi Blocherowi z konserwatywnej Szwajcarskiej Partii Ludowej, krytykującej działalność banku centralnego. Symptomatyczne jest to, że szef banku centralnego Phillip Hildebrand nie został do tej pory o nic oskarżony, podczas gdy whistleblower na początku stycznia usłyszał zarzuty o kradzieży poufnej informacji finansowej. Być może właśnie to pchnęło go do samobójstwa.
Sonntags Zeitung od kilku dni ujawnia dodatkowe informacje w tej sprawie, aczkolwiek nie wyjaśniają one całego zdarzenia w sposób wystarczający. Gazeta zdobyła m.in. korespondencję e-mailową pomiędzy samym Phillipem Hildebrandem, jego żoną Kashyą, a pracownikiem banku Sarasin, którzy przeprowadził fizycznie całą transakcję. Wszystko wskazuje na to, że pani Hildebrand przeprowadziła transakcję na własną rękę (aczkolwiek nadal nie wiadomo, czy rzeczywiście kierowała się jedynie swoją wiedzą rynkową), ale w mailu ją potwierdzającym użyła liczby mnogiej – tzn. potwierdziła ją w imieniu swoim i męża. Stwarza to zatem wrażenie, że operacja odbyła się za wiedzą i zgodą Phillipa Hildebranda. Tym bardziej, że papierowe zlecenie operacji, jakie przesłał dealer do Hildebrandów, miało zostać podpisane przez oboje małżonków.
Hildebrand przeczytał całą korespondencję dopiero następnego ranka (przebywał wówczas za granicą) i natychmiastowo przesłał do żony i dealera maila, w którym oświadczył, że z uwagi na wymogi proceduralne, nie mogą już oni przeprowadzać kolejnych operacji walutowych bez jego bezpośredniego potwierdzenia.
Informacje te wyjaśniają przebieg całej transakcji, ale nadal w całej pozostaje zbyt wiele znaków zapytania. Po pierwsze, nie wiemy, czy rzeczywiście przy podejmowaniu decyzji o realizacji operacji pani Hildebrand kierowała się rzeczywiście jedynie swoją profesjonalną wiedzą o sytuacji rynkowej, czy też posiadała dodatkowe informacje o planach wobec szwajcarskiej waluty. Po drugie, reakcja Hildebranda nie jest jasna – oczywiście mógł być całkiem w porządku i po prostu zażądać uwzględniania go w przeprowadzanych ze wspólnego konta operacjach. Z drugiej jednak strony nie jest wykluczone, że zorientował się on, że przeprowadzenie takiej może spowodować podejrzenia, że wykorzystano w niej wiedzę, która miała zostać upubliczniona dopiero za kilka dni i stąd jego zdecydowana reakcja. Nie wiemy bowiem, w jaki sposób prowadzone były poprzednie operacje walutowe na rachunkach Hildebrandów – osobiście nie podejrzewam jednak, żeby ta konkretna transakcja miała swoim schematem przeprowadzenia jakoś znacząco odbiegać od poprzednich (bo właśnie taki obrót sprawy mógłby wzbudzać podejrzenia). Może to zatem oznaczać, że do tej pory Phillip Hildebrand był raczej biernym uczestnikiem transakcji prowadzonych przez żonę i dopiero ta operacja wzbudziła jego niepokój.
Na chwilę obecną wiedza o całej sprawie jest jeszcze zbyt skąpa, żeby próbować formułować jednoznacznie wnioski. Możemy być jednak pewni, że dziennikarze nie ustaną w poszukiwaniach i kolejne informacje wkrótce ujrzą światło dzienne.
Z ostatniej chwili: W następstwie opisywanych zdarzeń prezes Szwajcarskiego Banku Narodowego, Philipp Hildebrand, podał się do dymisji. Jak twierdzi, nie jest w stanie udowodnić, że jego żona przeprowadziła transakcję bez jego wiedzy.
Uparcie pragnę jednak zauważyć, że Hildebrand nadal nie odniósł się publicznie do kwestii potencjalnego ujawnienia swojej żonie szczegółów działań zmierzających do umocnienia franka w 2011 roku…