Czy wynagradzać przestępców-whistleblowerów?

Data: 2 listopada 2012 | Autor: | Brak komentarzy »

Program wynagradzania whistleblowerów w USA nabiera coraz większego rozpędu, aczkolwiek coraz bardziej kwoty wypłacane sygnalistom zaczynają przyćmiewać przestępstwa przez nich ujawnione. O ile sama idea wynagradzania whistleblowerów zawsze wydawała mi się bardzo dobrym pomysłem, to czytając coraz to nowe medialne doniesienia w tym temacie, zaczynam się zastanawiać, czy nie warto wprowadzić jakiejś maksymalnej granicy nagrody, czy też w inny sposób nieco ukrócić bajońskie sumy wypłacane także tym osobom, które bezpośrednio brały udział w przestępstwie.

Oczywiście, wynagradzanie whistleblowerów jest poniekąd odpowiednikiem instytucji świadka koronnego, ale warto zauważyć, że znaczne złagodzenie czy całkowite darowanie kary to zupełnie coś innego niż wypłacanie niebagatelnego wynagrodzenia za fakt ujawnienia przestępstwa. Zupełnie inaczej bowiem należałoby traktować osoby zgłaszające nadużycie, w którym nie brały udziału oraz te, które nagle zawróciły na właściwą drogę (czy rzeczywiście?) i postanowiły – skuszone perspektywą sporej sumki – na ujawnienie wszystkiego.

Taką niejednoznaczną sytuacją jest w mojej opinii przypadek Bradleya Birkenfelda, byłego pracownika banku UBS. 6 lat temu, w 2007 roku (a więc na długo przed uchwaleniem ustawy FATCA), ujawnił on amerykańskiej służbie skarbowej IRS szczegóły działalności swojego już byłego pracodawcy, polegające na świadczeniu klientom usług doradczych i bankowych zmierzających do ukrycia przez nich dochodów przez amerykańskim fiskusem. A w ostatnim tygodniu otrzymał on za to od władz czek na sumę 104 milionów dolarów.

Gwoli sprawiedliwości, trzeba przyznać, że Birkenfeld odsiedział 2,5 roku w więzieniu za aktywny udział w przestępstwie, które zgłosił (oficjalnie skazany został na 40 miesięcy). Przez ponad 5 lat aktywnie pozyskiwał klientów dla UBS, oferując im możliwości ukrycia swoich dochodów na kontach prowadzonych w Szwajcarii. Przyznał się zresztą także do innych przestępstw – m.in. przemytu diamentów. Mimo to ujawnienie całej afery dalece opłaciło mu się – z grubsza licząc podczas swojego pobytu w więzieniu „zarabiał” ok. 4.900 dolarów za godzinę…

W wyniku przeprowadzonego dochodzenia, UBS zapłacił w 2009 roku 780 milionów dolarów kary, przyznając się do pomocy w unikaniu podatków przez ponad 17.00 klientów w latach 2000-2007. Dodatkowo, w ramach umowy, bank przekazał IRS dane niemal 5.000 obywateli USA, którzy korzystali w ten sposób z jego usług.

Cóż, w zasadzie wszystko odbyło się zgodnie z prawem – whistleblower może otrzymać od IRS do 30% wartości odzyskanych w wyniku jego informacji środków. Pytanie tylko, czy etyczne jest wynagradzanie osób, które aktywnie brały udział w przestępstwie – czy nie wystarczy złagodzenie im kar, jakie im za to grożą? Podobne głosy podniosły się zresztą w samych Stanach, gdzie podnoszono w szczególności kwestię, że IRS może, ale nie musi wypłacić nagrodę. Wydaje się, że w tym przypadku władze skarbowe poszły jednak nieco za daleko.



Skomentuj wpis

Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.