„Frałdy” a sprawa polska – o nadużyciach w języku ojczystym
Data: 5 lutego 2012 | Autor: Mikołaj Rutkowski | Brak komentarzy »
Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie lektura książki Gary’ego S. Beckera „Ekonomia życia”. Jest w niej m.in. interesująca część poświęcona poglądom autora na zjawisko przestępczości gospodarczej, która została przez tłumaczkę przetłumaczony z istotnym błędem
Mianowicie oryginalny tekst angielski, odwołujący się do słynnej sprawy banku inwestycyjnego Drexel, zawiera określenie „security fraud”, które do polskiej wersji zostało przeniesione jako „oszustwo z wykorzystaniem systemów zabezpieczeń”. Dla osób słabiej władających językiem angielskim spieszę z wyjaśnieniem, że w tekście chodziło o nadużycia w obrocie papierami wartościowymi. Cóż, z pewnością tłumaczce nie zabrakło weny twórczej, ale dziwne jest, że tak ewidentna wpadka nie została wyłapana podczas prac redakcyjnych…
O ile jednak przyczynkiem do niniejszego tekstu jest błąd tłumacza, to problem omawiania zjawiska nadużyć w języku polskim niejednokrotnie stanowi sporą zagwozdkę dla osób zainteresowanych tematem. Wprawdzie szeroko przyjęło już się określenie „frałdy”, lub też wymawiane bardziej poprawnie „frody”, na określenie ogółu nieprawidłowości związanych z działaniem na szkodę organizacji, ale zejście na bardziej szczegółowy poziom stwarza już problemy.
Język polski, mimo że stosunkowo bogaty w określenia różnego rodzaju przestępstw, nie wykształcił nigdy niestety wystarczającej gamy określeń na poszczególne rodzaje nadużyć. Niedoścignionym wzorem dla nas jest cały czas język angielski, co jest niejednokrotnie przedmiotem zaskoczenia, jeśli weźmiemy pod uwagę, że co do zasady angielski jest znacznie bardziej ubogim w określenia językiem w porównaniu do naszej mowy ojczystej. Okazuje się jednak, że są takie obszary, w których mamy jeszcze dużo do nadrobienia i jedną z nich jest właśnie tematyka „frałdowa”.
Jako przykład posłużę się popularnym pojęciem „kradzież”. W języku polskim określa ono cały szereg różnego rodzaju zjawisk związanych z zaborem cudzego mienia. Jest ono jednak bardzo uniwersalne, przez co nie daje nam żadnych wskazówek co do charakteru zdarzenia. Jeśli zabór mienia będziemy chcieli opisać w języku angielskim, staniemy przed koniecznością wyboru jednego z wielu określeń, jakie na przestrzeni wieków wykształcił on na określenie kradzieży. Aby przytoczyć jedynie kilka najpopularniejszych, możemy mówić o:
- stealing – przywłaszczenie sobie czyjejś rzeczy w sensie ogólnym;
- theft – przywłaszczenie sobie czyjejś rzeczy, ale z równoczesnym zabraniem / wyniesieniem jej;
- larceny – kradzież w sensie pozbawienia kogoś na trwałe możliwości wykorzystywania danej rzeczy;
- embezzlement – nieuprawnione wykorzystywanie czyjejś rzeczy;
- misappropriation – niewłaściwe wykorzystywanie czyjejś rzeczy (w tym również jako określenie kradzieży);
- skimming – kradzież gotówki przed zarejestrowaniem jej w kasie lub kradzież danych z pasków magnetycznych kart kredytowych;
- carjacking – kradzież samochodu;
- shoplifting – kradzież rzeczy ze sklepu;
- pickpocketing – kradzież kieszonkowa;
- robbery – kradzież połączona z użyciem przemocy / napaść rabunkowa – zwykle z użyciem niebezpiecznego narzędzia;
- mugging – kradzież użyciem „zwykłej” przemocy fizycznej;
- burglary – kradzież z włamaniem;
- plifering – powtarzalna kradzież niewielkich sum / ilości, rozciągnięta w czasie;
- looting – przywłaszczenie sobie czegoś siłą;
- swiping – bardzo drobna kradzież;
- rustling – kradzież zwierząt.
To tylko kilka najpopularniejszych przykładów – wystarczy bowiem wrzucić słowo „theft” lub podobne do angielskiego słownika wyrazów bliskoznacznych, a otrzymamy znacznie, znacznie więcej specjalistycznych określeń.
Słabością naszego języka jest również ograniczenie używania dostępnych nam określeń do tych używanych w mowie codziennej. Rzadko wykorzystujemy określenia, które są np. zawarte w przepisach prawnych i znaczniej bardziej precyzyjnie opisują dany czyn. Mamy raczej skłonność do ułatwiania sobie życia i używania słów, które może nie jednoznacznie, ale w sposób wystarczający opiszą dane zdarzenie i pozwolą nam wyrobić sobie o nim opinię.
Nie staram się w żaden sposób wartościować swoich obserwacji – jest to po prostu pewien fakt z życia w polskich realiach. Warto jednak uświadomić sobie jego istnienie, ponieważ wtedy zupełnie inaczej spojrzymy na nagłówki prasowe w rodzaju „Okradał pracodawcę przez 10 lat”.
Skomentuj wpis
Musisz być zalogowany/a, żeby zamieszczać komentarze.